Zapiski z wesela

Tekst powstał w ramach projektu stypendialnego Julity Charytoniuk pn. „Oj, wesele, wesele – rytuał i praktyka tradycyjnych pieśni weselnych z Podlasia”

„Choroszy, wysoki, krasneńki – o dobrowodzkim korowaju”


Najprościej, korowaj to obrzędowe ciasto drożdżowe o okrągłym kształcie. Mógł być misternie zdobiony ręcznie formowanymi różami, gąskami, warkoczami z ciasta, gałązkami owiniętymi ciastem, świeżym kwitnącym asparagusem, kwiatami z bibuły, wstążkami – w zależności od regionu, w którym był wypiekany. Jego idealnie symetryczny kształt można interpretować jako odniesienie do harmonii, równowagi, nieskończoności bez początku i końca, przemiany i odrodzenia. Symbolika sięgająca jeszcze czasów przedchrześcijańskich nawiązuje do kształtu i kultu słońca, kojarzonego z płodnością, dostatkiem i szczęściem – dlatego nie mogło go zabraknąć na weselu.

__________________________________________________________________________________

Korowajem nazywano także wieczór w przeddzień wesela, gdy w domach panny młodej i pana młodego grupa kobiet wspólnie przygotowywała obrzędowe pieczywo.

Zwyczaj wypiekania korowaja był kultywowany na Słowiańszczyźnie; w Polsce przede wszystkim na Podlasiu, Lubelszczyźnie, Suwalszczyźnie. Obecnie w większości tych miejsc obrzędowość oraz pamięć związana z korowajem zanikła. Dobrowoda w gminie Kleszczele na Podlasiu jest miejscem wyjątkowym, gdzie zarówno tradycja wypiekania korowaja weselnego1, jak i pamięć o weselnych pieśniach są wciąż żywe oraz przekazywane kolejnym pokoleniom.

Jak opowiadają depozytariuszki wiedzy o dawnych obrzędach, śpiewaczki Nina Jawdosiuk (ur. 1942 w Wojnówce, zam. w Dobrowodzie) i Walentyna Klimowicz (ur. 1943 w Dobrowodzie, zam. w Dobrowodzie): „Koliś na każdym wesielu buw korowaj i korowajczyki, tyje maleńki. Odin welyky od mołodoji i druhi od mołodoho. A pieśni do korowaja buło w nas dużo, na ciły weczór chwatało. Ciła Dobrywoda buła rozśpiwana. A diwczata robotny – chorosze szyli, tkali, wyszywali”.

Przygotowanie posagu
Dziewczyna już od podstawówki przygotowywała sobie posah. Stanowiły go wyszywane obrusy, obrzędowe ręczniki, chusteczki, tkane na krosnach narzuty. Dla przyszłego męża szykowała soroczku i pudsztaniky (kalesony). Nina Jawdosiuk: „Za moich czasów to dużo ny buło. Dwi kapy, dwi w perebory, piat’ płachot w sztyry nyczylnyci. Wedłuh toho szczo typer majemo, to mało. Szcze wiadomo buła postela, peryna (z pirjem, nypereszyta) takaja na prawie dwa metry szyryny, odijało – każut kołdra (popereszywana), dwi poduszki, dwa jaśki, szcze takaja poduszka do spania, poszewki, prostyń– to w mene buly lniany, kilka sztuk. No i bil՚jo, koszula do spania, jakiś odiah, kotory z soboju zabrała do nowoho domu”.

Swaty
W latach młodości pań Niny i Walentyny młodzi wiązali się, zanim doszło do swatów. W tamtym czasie rodzice już nie decydowali, za kogo córka powinna czy musiała wyjść za mąż. Jednakże wciąż kultywowano tradycyjne zaręczyny. Swaty, inaczej zaruczyny przebiegały w określony sposób – do dziewczyny przychodził marszałek z panem młodym (marszałka mógł zastąpić ktoś inny, ale zawsze było to dwóch mężczyzn). Mieli ze sobą chustkę „szalonówkę”, a w niej chleb. Jeśli panna nie odniosła chleba, oznaczało to, że przyjmuje kawalera i wesele się odbędzie. Jednak w ciągu dwóch tygodni mogła się rozmyślić; gdyby w tym czasie oddała chleb razem z chustą, zaślubiny odwoływano.

Jeśli we wsi wiedziano, kto idzie w swaty, rozrzucano słomę na drodze od domu dziewczyny do chłopaka, a jak ten pochodził z innej wsi, to rozrzucali słomę od furtki dziewczyny w kierunku wsi, z której pochodził kandydat starający się o jej rękę.

W Wojnówce następnie odbywały się łady/dohowor (mówi się „idut na łady”). Dwa tygodnie po zaruczynach rodzice chłopaka i marszałek udawali się do dziewczyny, by porozmawiać z jej rodzicami i omówić szczegóły wesela – liczbę gości, poczęstunek oraz niezmiernie istotne kwestie posagowe.

Marszałek
Funkcję marszałka często obejmował członek rodziny – ojciec chrzestny, wujek, szwagier – musiał być to żonaty mężczyzna. Powierzano mu prowadzenie wesela, więc była to osoba dobrze zaznajomiona z przebiegiem poszczególnych etapów obrzędu, odważna, z poczuciem humoru, ciesząca się szacunkiem w społeczności.

Przygotowania do wesela
Wesela najczęściej odbywały się jesienią i zimą, gdy nie było prac polowych i łatwiej było przechowywać żywność. Przygotowania do wesela zaczynały się w poniedziałek. Urządzano świniobicie oraz wyprawiano się na kleszczelowski rynek po sprawunki, np. mięso na kiełbasy (jeśli własnego mięsa było za mało). We wtorek i środę były pieczone ciasta oraz wyrabiano wędliny.  Jak wspomina W. Klimowicz: „Pametaju buło ciasto z kisielami, z budyniom, jakiś tam sernik pekli. Jak moja sestra zamuż wychodyła, to jizdyła specjalno do Hajnówki po kisiel. Kupyła sto paczeczok kisielu. Ny buło de tych misok i tali rok stawlaty jak wże miew zastyhaty. Tato dosoczki kław na miski i tak na tuju dosoczku szcze odna myska i szcze odna. Pod łóżkom stawlali. A pośla na wesilu łożkamy jieli joho (…) Czasom na wesilach buw twaroh. Dawali do joho smytanu, cukru dali, utyrali. Stojaw w bulszych myskach, jieli łożkamy. A talerzyków ny buło jak teper szczo każdy maje swój talerzyk”.

Przyszła panna młoda dobierała druhny spośród krewnych i koleżanek, najczęściej rówieśniczek, wybierając z nich starszą druhnę, która m.in. miała za zadanie przygotować (uszyć lub kupić) białe chusteczki. Młodzi używali ich do trzymania świec, a drużbanci do trzymania koron nad głowami młodych (zanim do powszechnego użycia weszły białe rękawiczki). Szykowała również białe kokardki (czasem z dodatkiem kwitnącego asparagusa) do przypinania gościom weselnym (kawalerom z lewej strony, żonatym z prawej).

fot. Ewa Borkowska

Korowaj
Ważnym dniem weselnym był piątek. Wtedy to grupa kobiet i panien zbierała się w domu panny młodej, by przygotować pieczywo obrzędowe – korowaja.  Naukowcy uważają ten obrzęd za relikt dawnych zwyczajów z czasów wspólnoty rodowej, gdy pannę wydawał za mąż cały ród.  Zaproszenie w korowajnyci było rodzajem nobilitacji. Nie zapraszano wdów ani rozwódek, by panna młoda nie podzieliła ich losu. W niektórych wsiach kobiety w czasie menstruacji również nie mogły uczestniczyć w wypiekaniu (kobieta menstruująca była postrzegana jako nieczysta). W dawniejszych czasach do grona korowajnyc zaliczano tylko mężatki, pannom wolno było przygotowywać wyłącznie małe korowajczyki w kształcie gąsek lub różyczek. Najważniejszą korowajnycą była matka chrzestna, która czuwała nad całym procesem – przygotowywała rozczyn, zagniatała ciasto, potem wkładała je do pieca, a po upieczeniu wyjmowała.  Pomagały jej pozostałe kobiety.  Korowaj miał być dobrze wyrośnięty, rumiany – to wróżyło dostatnie życie młodych małżonków. Jeśli by się zdarzyło, że wyrósł wyższy niż otwór w piecu, zalecano wyjąć z pieca kilka cegieł, by uratować ciasto. Zniszczenie korowaja było złą wróżbą. Podczas całego obrzędu w domu nie mogło być żadnych mężczyzn. Nie otwierano też okien, by ciasto nie opadło. Dbano o czysty strój, a nawet nakrycia głowy – by żaden włos nie wpadł do ciasta. Korowajnice wybierając się do domu panny młodej, brały ze sobą jajka, mąkę, cukier, mleko – by symbolicznie „dołożyć coś od siebie”.

fot. Ewa Borkowska

Przepis na korowaj weselny (wg przepisu Niny Jawdosiuk):

– 10 całych jajek
– 12 żółtek
– 2 litry mleka
– 200 g drożdży
– 4 kg mąki
– 1 kg cukru
– 350 g masła śmietankowego
– 2 aromaty waniliowe

Z ciepłego mleka, drożdży i 2 kg mąki należy zrobić rozczyn. Po około 1,5 godz. dodać jajka  ubite z cukrem i żółtka oraz resztę mąki. Zagnieść ciasto, dodając pod koniec roztopione masło i aromaty. Ciasto włożyć do dużej miski lub dzieży, przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 1–1,5 godz. Po wyrośnięciu wyjąć ciasto na stół i ponownie zagniatać. Część ciasta włożyć do naczynia o okrągłym kształcie (np. prodiż, wysoka forma do pieczenia). Odstawić do wyrośnięcia. Z ciasta ulepić 12 maleńkich husok (gąsek) i różyczek, ozdobić nimi wierzch korowaja, który w międzyczasie wyrósł w formie. Całość posmarować roztrzepanym jajkiem, delikatnie palcami zrobić na środku dołek, włożyć do niego monetę, a na nią średniej wielkości różyczkę zrobioną z ciasta. Następnie w dwóch okręgach na przemian układać gąski i różyczki. Z pozostałego ciasta formować korowajczyki – większe gąski i różyczki; układać je na blachach niezbyt blisko od siebie. Posmarować roztrzepanym jajkiem i włożyć do rozgrzanego pieca lub piekarnika. Duży korowaj piec około 1,5 godz., mniejsze krócej.

Korowajowe pieśni i przyśpiewki
Wypiekaniu korowaja towarzyszył śpiew, np. rodzaj zawołania, zaproszenia sąsiadek do wspólnej pracy:

Wyjdu ja na jołońku /2
Stanu ja na hrudońku
Huknu na susidońky
Susidońky moji,
Chodite odo mni
Do mojoho dytieta
Korowaja robyty

W trakcie zagniatania ciasta śpiewano:

Korowaj mysyly /2
Boha prosyly
Kob jim dobre żyłosia
I w żyti wsio wyłosia
Persza kwytoczka młoda Manioczka
Korowaj mysyly /2
Boha prosyly
Kob jim dobre żyłosia
I w żyti wsio wyłosia
Druha kwytoczka mołody Iwanko
Korowaj mysyly /2
Boha prosyly
Kob jim dobre żyłosia
I w żyti wsio wyłosia

Oraz przyśpiewkę:

Stił stoit na nóżkach
Korowaj roblat na ruczkach
Okna myhajut
Ławy dryhajut
Piczka ryhocze
Do korowaja chocze /2

Pojawiała się także przyśpiewka, której bohaterką jest gospodyni, proszona, by przyniosła: pogrzebacz, miotłę, a wreszcie łopatę do włożenia na niej korowaja do pieca.

Oj deż taja hospodynia szczo w szuby
Nychaj szukaje do korowaja kociuby /2
Oj deż taja hospodynia szczo myła
Nychaj szukaje do korowaja pomyła /2
Oj deż taja hospodynia szczo w chaty
Nychaj szukaje do korowaja łopaty /2

Po włożeniu korowaja do pieca śpiewano o gospodyni, która skąpi wody do mycia rąk i ręcznika do ich wytarcia.

Skupy hospodar skupy /2
Hospodynia skupisza
Ny daje wody ruk pomywaty
Any rucznyczka
Ruczky utyraty /2

Gdy korowajnice dostawały wodę i ręcznik, śpiewały:

Dobry hospodar dobry /2
Hospodynia szczej lipsza
Dała nam wody ruk pomywaty
Dała rucznyczka
Ruczky utyraty /2

Po wyjęciu ciasta z pieca korowajnice śpiewały o korowaju, który przejmuje ich najlepsze cechy. Jest piękny, przepiękny, wysoki oraz „cycaty”.

Choroszy nasz korowaj choroszy
Bo choroszyji korowajnycy robyly /2
Krasneńki nasz korowaj krasneńki
Bo krasneńkiji korowajnycy robyly /2
Wysoki nasz korowaj wysoki
Bo wysokiji korowajnycy robyly /2
Cycaty nasz korowaj cycaty
Bo cycatyji korowajnycy robyly /2

Małe korowajczyki również były wypiekane w piątek lub w sobotę. Obdzielano nimi gości weselnych oraz stójkę – nieproszonych gości wystających w sieni albo pod oknami.

Po wyjęciu z pieca dużego korowaja (i ewentualnie małych) zasiadano do stołu, zapraszano męską część rodziny i czekano na wizytę młodego z drużbantem. Przyjeżdżali wykupić od młodej soroczkę. Targowanie się zwykle trochę trwało. Za koszulę drużbant pana młodego dawał cukierki albo butelkę wódki. Potem zasiadano razem do stołu i biesiadowano. Nadal śpiewano, ale już pieśni nieobrzędowe, np.:

Tam za lisamy, boramy
Kuje zazula z ptaszkamy
Kuje wona sywusińka
Tak bardzo żałosneńko /2
Za lisom, borom ny wydno
Za bujnym witrom ny czuty
Kuje wona sywusińka
Tak bardzo hołosneńko /2

Na weselu
Kolejny moment, w którym pojawiał się korowaj, to koniec pierwszego dnia wesela – gościny w domu panny młodej. Wtedy to starszy swat, uroczyście podnosząc go na czerwonej lub bordowej chuście, tanecznym krokiem wchodził na salę, a marszałek deklamował wiersz, w którym korowaj nazywany był „marcepanem boskim” i padało pytanie, czy go ludziom rozdać, czy schować w sieni. Goście weselni odpowiadali, że schować. Czynność się powtarzała i za trzecim razem podejmowano decyzję o rozdzieleniu korowaja między gości. Krojeniem zajmowała się matka chrzestna lub matka panny młodej. Po podziale korowaja młodzi jechali na nocleg do pana młodego – tam odbywał się drugi dzień wesela. Wtedy to korowaj pieczony dla pana młodego był krojony i rozdawany gościom.

[1] W Dobrowodzie jest wciąż wypiekany korowaj jurejski, jurjański – na św. Jerzego, 6 maja. Jest mniejszy i  skromniej zdobiony. Dawniej taczano go po młodym życie, co miało zapewnić obfitość plonów.  

______________________________________________________________________________________

Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.